Helou! :) Już się robi - w kolejności: :)
Szam pisze:
1/ mocy użytecznej od tego nie przybędzie a "ubędzie".
Moc pojazdu zostaje ta sama i nic jej nie ubywa - po prostu cała moc zostanie rozłożona na wszystkie dostępne koła zestawu zamiast być zmarnotrawiona na mielenie gruntu pod kołami napędzanymi holownika gdy nienapędzana a obładowana przyczepa zamienia się powoli w najskuteczniejszą kotwicę. :)
Szam pisze:
2/ nie po to mamy na osiach napędowych mechanizmy różnicowe, eliminujące poślizgi kół na zakrętach, żeby sobie je fundować między osiami.
Ależ nikt nie każe montować dyfrów międzyosiowych! :) Tym bardziej, że nawet w naszych maluchach rzadko kiedy są. Dołączenie napędu kolejnej osi wykonuje się wtedy, gdy dotychczas napędzane koła przestają "dawać radę". W normalnym ruchu (a zwłaszcza na przyczepnej nawierzchni typu suchy asfalt, czysty szorstki beton) nie wolno załączać dodatkowych napędów właśnie ze względu na brak międzyosiowych dyferencjałów.
Szam pisze:
3/ ten przegub na haku holowniczym psuje mi całą "szwancparadę" z racjonalności takiego rozwiązania
Rozwiązanie z klasycznym wałkiem odbioru mocy o zmiennej długości nie jest niczym dziwnym ani strasznym - zobacz jak jest podłączony napęd rozrzutnika gnoju? :)
Szam pisze:
4/ nawet jeżeli na każdym biegu, będą jednakowe gumy i prędkości obrotowe kół, to i tak z powodu różnego zużycia opon (różne średnice), będziemy mieli do czynienia z ciągnącym traktorem albo pchającą przyczepą. Jeszcze do tego na przegubie, w normalnej jeździe małe rodeo przewiduję. ...
Nie, nie, nie! :) Rozważmy przykład taki: Mały traktor z klasycznym (dołączalnym) napędem 4x4 z klasyczną przyczepką jednoosiową.*
1. Przyczepa pusta, dobra nawierzchnia. Większość masy zestawu skupiona jest w traktorze, przyczepa stawia mały opór, w traktorze napędzane są tylko tylne koła. Nic się nie dzieje :)
2. Przyczepa pełna, dobra nawierzchnia. Większość masy zestawu skupiona jest w przyczepie, przyczepa stawia średni opór, w traktorze napędzane są tylko tylne koła. Nic się nie dzieje :)
3. Przyczepa pełna, kiepska (luźna, kopna) nawierzchnia. Większość masy zestawu skupiona jest w przyczepie, przyczepa stawia duży opór, w traktorze napędzane są tylko tylne koła. Zaczynają się kopać - dołączamy napęd przodu - wzrasta o kilkanaście procent siła uciągu traktorka - jakoś jedziemy do przodu. Nic się nie dzieje. :)
4. Przyczepa pełna, kiepska (luźna, kopna) nawierzchnia, zwiększone opory ruchu (np. jazda pod górę). Większość masy zestawu skupiona jest w przyczepie, przyczepa stawia tak duży opór, że zaczynają się kopać wszystkie 4 koła ciągnika - załączamy wałek WOM i dzięki niemu zmuszamy koła przyczepy do obracania się - maleje opór przyczepy, koła ciągnika odzyskują przyczepność, zestaw zaczyna znów poruszać się do przodu. Nic się nie dzieje. :)
Gdzie tu widzisz horror/rodeo? :)
*) W rozpatrywaniu przypadku nie biorę pod uwagę niuansów typu możliwość blokady tylnej osi ciągnika, geometria samej przyczepny (samochodowa czy rolnicza), manipulowanie obciążeniem na haku przez rozkład ładunku na przyczepie.
Szam pisze:Jednak przyznaję, po obejrzeniu filmików, że w niektórych sytuacjach, napęd 6x6 może uratować przed zastosowaniem wyciągarki lub flaszką dla sąsiada, który wyciągnie nas drugim traktorem w trudnej sytuacji.
I o to chodzi właśnie! :)
Na moim terenie (zdecydowanie płaski, brak błota) raczej wystarczy mi sam kraktorek 4x4. No chyba, że wjadę na wydmy - to już będę musiał kombinować. ;)
Jednak gdy sobie przypomnę jakie drogi widziałem w Bieszczadach (czy ogólnie - górach) i obejrzę zdjęcia Jarka ze Stryszawy, to zdecydowanie kombinowałbym w kierunku posiadania przyczepy z dołączalnym napędem.
Jak to mawiają starzy ofrołdowcy: zwiększenie możliwości terenowych pojazdu nie zwiększa gwarancji, że zewsząd się wyjedzie - po prostu zwiększa się odległość jaką trzeba będzie pokonać w drodze po pomoc/holownik. ;)